piątek, 31 sierpnia 2012

jurajskie wielkie żarcie

Komercja rozrasta sie na szczątkach. Po kościach, po trupach przedpotopowych istot do ludzi...a jak trafić w ich gusta i guściki najprościej? Obserwacja gadzinych figurek raczej nie wystarcza. Dzieci szybko się nudzą samym oglądaniem i czytaniem tabliczek informacyjnych, trzeba jeszcze wesołe miasteczko postawić, zaporę wodną stworzyć, jakiś małpi gaj i super plac zabaw.
Pomyśleć, że cała ta rozrywka drga i buzuje nad historią pradziejów.
 Rozumiem, tak każe duch czasu.
W sumie nie mam nic przeciwko duchowi czasu, podobało mi się...a gdyby to jeszcze działo się naprawdę to ...każdy byłby Spielbergiem własnego losu ;)

z wizyty w Krasiejowie




tylko w Krasiejowie taki szkielecik:

Amficelias - największy ze znanych, jaki kiedykolwiek stąpał po ziemi:


 Avaceratops - mordo ty moja:)

.....i  wredniak , wiadomo kto!


na koniec  - moja próba odwrócenia toku ewolucji ...

.... oraz jej obecny poziom

wtorek, 28 sierpnia 2012

u wód dolnośląskich

Jezioro Turawskie może nie jest takie wielkie jak mazurskie Śniardwy czy Mamry, ale ledwo je ogarnęliśmy wzrokiem. Fale cumowały do brzegu by zaraz oderwać się i zawrócić, no jak nad morzem...
Pogoda była pół na pół, lekko ziębiło choć nie lało i nie wiało. Znalazło się nawet dwóch zaklinaczy wiatru na deskach, którzy symulowali grzmoty wachlując plastikowymi żaglami jak skrzydłami przedpotopowych ważek.
Leszek mówi , że surferzy mają kombinezony z pianki i że one są nieprzemakalne i chronią przed zimnem - jeśli tak, to chętnie spróbuję kiedyś sił w prasowaniu fal. Priorytet to ciepło, z resztą sobie raczej poradzę.
 Tutaj jeszcze nie wspominałam, że mieliśmy gips pod ochroną (ba! mamy) 
Igorek zakotwiczył na brzegu i tu rzeźbił. Gdy się jest usztywnionym lewonożnie, czy jakkolwiek, pozostaje rzemiosło plażowe i powstaje Wenecja dla aut.











 a taaakie wielkie mewy to tylko nad Turawskim potrafią udawać taaakie jaskółki ;P


...w sytuacji kiedy nie można się oderwać od spraw przyziemnych (jak ciężar własnego jestestwa) nie pozostaje nic innego jak zatopić smutki...


poniedziałek, 20 sierpnia 2012

horror w paski na okrągło

Co drugie, może trzecie, jabłuszko na jedynej jabłonce w naszym sadzie rozwiera taką oto paszczę miąższu. Jakby kto łyżką do lodu, perfekcyjnie, bez wahania wpił się.
Jak one tak potrafią, te szerszenie, osy i inne vespa-niałe owady
Strach się bać?
 Zaczęłam szperać w necie. W necie jak wiadomo informacyjny szmelc miesza się z faktami, tylko ta prawda bywa głęboko ukryta (a czasem nie;). Wchodziłm na portale stricte o osowatych , tzw vespa i starałam się usystematyzować wiedzę, a cel miałam główny - nie dać się przypadkiem panice, zachowac zimną krew, WIEDZIEĆ
Czasem groźniejsza bywa słodka pszczółka.
 a co tu piszą?....http://www.szerszenie.pl/

 proszę, jaki głodny...szerszeń






środa, 15 sierpnia 2012

słoneczne dzieci

na słońcu wyładowania energii na niespotykaną skalę
słońce poraża mocą
dzięki niemu  życie lśni
budzisz się i życie lśni znów
budzisz się w piątek i jaśnieje jak zawsze
twoje paznokcie błyszczą
oczy odbijają śpiącą twarz
dziecka


czasem myślę, że światło jest bogiem







wtorek, 7 sierpnia 2012

Bierna rzeka dla aktywnych

Tak, Pilica jest bez wątpienia rzeką piątej kategorii górskiej;) Porywa do nieposkromionego tańca...ale nogami po mieliźnie. Ech..i tak było super, kiedy kajak wżynał się w piach to i człowiek stawał jak wryty w obliczu pięknych okoliczności przyrody:)
 Czasem bywa, że widoki są monotematyczne i  seriami przelewają się przed oczami te same chaszcze, tataraki i zarośla. Jednak ta powtarzalność ma przyrodzony zamysł - jednostajnie uspokajać umysł, wyciszać, odrywać się od przyziemnego biegu myśli gdzieś na brzegu.

Była jeszcze jedna dłuższa chwila niebytu w rzeczywistości.
 Kiedy pełnia księżyca rozlewała blask nad nocną Pilicą, a z oddali słychać było nawoływania głuszców i lamenty z psiej budy.  W przerwach wszechobecnego trwania słychać jak w nieruchomym powietrzu liście napinają nerwy, piszczą słoje w konarach, jak płacze rzeka cichym plumkaniem.
 Ciszę słychać, cisza ma swoją częstotliwość, mocno dudni w uszach i wciąga w przedziwny stan zespolenia z przyrodą. Pierwszy raz tak głęboko i do metafizycznego bólu. Bólu który ma w sobie słodycz tęsknoty za tym "najpierwszym" początkiem wszystkiego.