sobota, 30 marca 2013

kosmiczne jaja

Gotowane jaja można hartować w śniegu, dobre! Ostatnio próbowałam tłumaczyć Igorowi co to znaczy 'ironia'  i miałam idealny przykład ironii losu za oknem.
Jak tam przygotowania do świąt?
My zadbaliśmy przede wszystkim, żeby było z jajami i mamy koszyk pełen życia.
Eksperymentowałam z barwnikami, przecierankami i wyszło dość fantastycznie.
Jaja nie z tej ziemi, jak jakieś ciała niebieskie ale kolorowe.
Kolory zbiegły się z moja obecną czytanką i przywołały Arrakis z żółtymi wydmami. Planetę zamieszkałą przez Fremenów z oczami błękitnymi w błękicie, od zjadanej przyprawy;)


 













Fantastycznych
KOLOROWYCH
 Wesołych
Świat! 



poniedziałek, 18 marca 2013

włóczy-kije

Wczoraj pobiłam swój spacerowy rekord - 23 kilometry! Doświadczyłam ścisku wszystkich możliwych mięśni nóg i okazuje się, że rąk także.
Myślałam, że nordic walking to ściema, ale to naprawdę działa, na ducha i ciało. Moja mama uczestniczy w takich rajdach z kijkami, a ja wprosiłam się po raz pierwszy i raczej nie ostatni.
Bałam się że nie wstanę o poranku, a  dla odmiany wyfrunęłam spod kołdry lekka jak piórko. Niesamowite. Chyba tak wygimnastykowałam ciało, że nie chciało mnie stresować zakwasem.

Przez niemal sześć godzin wędrowaliśmy w zimowych okolicznościach przyrody.
 Szlak ciągnął się Doliną Górnej Wisły, wokół jeziora Goczałkowickiego. W cieniu leżał śnieg, w słońcu, na zaoranych polach, grzęźliśmy w błocie. To było najpaskudniejsze i jeszcze woń obornika łyee, ale cała reszta tuszuje niedostatki.
W kwietniu szykuje się spacerek po dolinkach podkrakowskich.

W lesie jest tak cicho, chciałoby się przystanąć, ale potem trzeba gonić za peletonem;)




Takie wypady w dziczkę to żywioł kobiet.
Baby, jak się zejdą, to potrafią mówić bezustannie, co na postojach ma swój urok:)

  
cała reszta jest milczeniem, oczekiwaniem i kontemplacją








ku wiośnie marsz!





środa, 13 marca 2013

jakoś siebie nie widzę

Jestem wesołym melancholikiem. Moja twarz ma dwie warstwy, które tworzą przekładaniec.

Skończyłam czytać "Śmierciowisko" autorstwa pewnej blogerki, stwierdzam, że bardzo zdolnej i  wrażliwej kobiety.
Dziw, że dopiero pod koniec zrozumiałam, że to rozbudowana baśń o kobiecej intuicji. O tym jak się przeobrażamy, jak czasem musimy zetrzeć w pył wygodną skorupkę w którą dałyśmy się wtłoczyć i wskrzesić przyrodzoną kobiecie moc, wiedzę i władzę nad samą sobą.
 Czytałyście "Biegnącą z wilkami" Clarisy Estes? Warto sięgnąć, bo to właśnie o tym.
 Myślałam, że siebie rozumiem i akceptuję, ale ostatnio mam z tym problem.
Chodzę po omacku, przy ścianie która jest oparciem i jednocześnie przeszkodą i granicą. Ta granica to po prostu strach... a może irracjonalny lęk?
Wieczorami próbuję ten lęk zatopić.
Zanurzam się w wodzie i mam wrażenie, że zmywam z siebie wątpliwości, których jest pełna. Próbuję dotrzeć do sedna, szukam odpowiedzi, ale nie jestem w stanie uwolnić się od leniwej i naiwnej dziewczynki, która nie daje sobie rozpleść warkoczyków i poczochrać włosów.
 Grzecznej dziewczynki, która trzyma się rutyny jak matki, na której zawsze można polegać.

czytam dalej "biegnącą..." bo tam są podpowiedzi