sobota, 25 czerwca 2011

zaklinacz nosów

Nie wiem czy to zwyczajny zbieg okoliczności, czy tez wiedziona przeczuciem, ale kilka dni temu kupiłam chustecznik i postanowiłam pomazać farbką i wzorek strzelić na dach.
Może wykrakałam sobie  nieproszonego gościa w nozdrzach, który nosi imię jak państwo w Afryce?
 kto wie..?
 Zatoki zajmują mi wielkie, glutowate wieloryby i oddychać nie mogę. Węch straciłam i liczę, że sprawę pozamiata lekarstwo od doktora Maczka z lokalnej przychodni. Doktor Maczek przyjmując mnie też wypluwał sobie płuca i zewsząd słyszę, że ludzie je sobie wypluwają. Ale nie wywołujmy watahy z lasu, a kurujmy się, pijmy soki z cytrusów i myślmy zdrowo:))

e voila
 le chustecznik:






piątek, 24 czerwca 2011

kruszenie pierwszych lodów

Lód jaki jest każdy czuje i widzi.
Przez lód patrzy się jednak  w sposób widocznie odmienny.
Wodór jest najfajnieszym pierwiastkiem oprócz tlenu bo ciągle się śmieje - H H H :)