Dziewczę zwane Szyszką patrzy na mnie na zdjęciu z obawą. Może z obawy tej wyrośnie, może nie.
Z byciem rodzicem chrzestnym wiążą się niebagatelne obowiązki wychowania w wierze i tym podobne. Z tym może być krucho, bo w tej materii jestem suchym patykiem, rurką bez nadzienia.
Będę nietypową chrzestną, trochę śmieszną, trochę nieprzystosowaną, trochę melancholijną.