No dobra, nikt nie chciał odpowiadać na moje pytania w poprzednim wpisie, ale może ktoś chce się pobać? zachęcam;)
Budynek w którym mieszkam był stawiany z innym przeznaczeniem - jako silos huty, która huczy w sąsiedztwie. Silos na co? nie wiem, wiem tylko, że został głęboko wbity w ziemię.
Ten blok już się palił u szczytu i ogień strawił niebieską instalację z rur, która była niewiadomopoco. Ekipa strażacka z założonymi rękami obserwowała dogorywającą konstrukcję, patrzyliśmy wszyscy. Nasz blok zapisał się też krwawym drukiem w regionalnych gazetach. W czeluściach piwnicy, gdzie mury mają ponad metr grubości, sadystyczny kochanek zmasakrował swoją dziewczynę nie do poznania, ofiarę znałam z widzenia;(
Choć stało sie to w sąsiedniej klatce, mam zawsze ciary ilekroć zapuszczam się w piwniczne katakumby po kompot i ziemniaki, a trzeba wiedzieć, że te podziemia łączą się ze sobą na długości ok. 100 metrów. Blok stoi tuz przy cmentarzu, a listopadowa łuna odbija się w oknach. Spacer na miejsce przeznaczenia, ależ proszę bardzo...
Stoi i będzie stał, straszny-niestraszny dom w którym sypiam
wypełniłam ankietę:) a bać się nie lubię, choć Wrocek ostatnio coraz bardziej niebezpieczny...pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńbu! ;)
OdpowiedzUsuńNie ma co, klimatycznie u Ciebie. Po kompot pewnie schodzisz ze świecą i nożykiem w kieszeni;)
OdpowiedzUsuńPoprzedni post - świetna zabawa, może też coś powymyślam inspirując się nim;))
Szłabym po te kompoty i ziemniaki z duszą na ramieniu. Każdorazowo. Wiem, że "takie rzeczy" się zdarzają, ale być, w pewnym sensie, w środku nich, brrr!
OdpowiedzUsuń