Jestem wesołym melancholikiem. Moja twarz ma dwie warstwy, które tworzą przekładaniec.
Skończyłam czytać "Śmierciowisko" autorstwa pewnej blogerki, stwierdzam, że bardzo zdolnej i wrażliwej kobiety.
Dziw, że dopiero pod koniec zrozumiałam, że to rozbudowana baśń o kobiecej intuicji. O tym jak się przeobrażamy, jak czasem musimy zetrzeć w pył wygodną skorupkę w którą dałyśmy się wtłoczyć i wskrzesić przyrodzoną kobiecie moc, wiedzę i władzę nad samą sobą.
Czytałyście "Biegnącą z wilkami" Clarisy Estes? Warto sięgnąć, bo to właśnie o tym.
Myślałam, że siebie rozumiem i akceptuję, ale ostatnio mam z tym problem.
Chodzę po omacku, przy ścianie która jest oparciem i jednocześnie przeszkodą i granicą. Ta granica to po prostu strach... a może irracjonalny lęk?
Wieczorami próbuję ten lęk zatopić.
Zanurzam się w wodzie i mam wrażenie, że zmywam z siebie wątpliwości, których jest pełna. Próbuję dotrzeć do sedna, szukam odpowiedzi, ale nie jestem w stanie uwolnić się od leniwej i naiwnej dziewczynki, która nie daje sobie rozpleść warkoczyków i poczochrać włosów.
Grzecznej dziewczynki, która trzyma się rutyny jak matki, na której zawsze można polegać.
czytam dalej "biegnącą..." bo tam są podpowiedzi