środa, 17 kwietnia 2013

z blokowiska

Kiedy ma się dom z ogrodem łatwiej wyjść do ludzi. Bloki jednak ograniczają.
Właśnie zdałam sobie sprawę, że mieszkając gdzie mieszkam od ponad pięciu lat, nie mam w tym domu żadnych serdecznych znajomych. Mam sąsiadów na dzień dobry i do widzenia.
na osiedlach ludzie mało wychodzą sobie naprzeciw. Myślę, że na wsiach jest prościej, nawet jeśli nie do ludzi, to do natury.  Blok ma w sobie coś z klatki, pomijając tę schodową. Im więcej ludzi tym mniej się znają, ale to raczej naturalna kolej rzeczy.
 U mnie ciągle ten sam widok na garaże, no ale można by za Peszkówną zanucić....chodź pokaże ci garaże, garaże pełne marzeń.... bo zawsze znajdzie się coś ciekawego.


Sąsiedzi z góry chyba nie dają sobie rady z ciągle płaczącą wnuczką. Usłyszałam na klatce słowa kierowane do kilkumiesięcznego niemowlaka - no ale się nie denerwujemy, nie wolno sie denerwować, nieładnie się denerwować.
 Ale dziwny tekst do bobasa. Wyobrażam sobie kilkuletnią dziewczynkę, której puszczają od dawna wstrzymywane emocje i zawód w oczach dziadków, bo nie tak cię uczyliśmy.

a może przesadzam...

życie w bloku jest specyficzne, czuję, że w jakiś sposób mnie kształtuje i kieruje moją uwagę....na sąsiadów;)


Wczoraj późnym wieczorem zapachniało na parkingu luksusem.
 Ale chyba nie musi się specjalnie komuś powodzić, żeby czasem dać się czymś takim powozić?



Też mamy swojego mistrza kierownicy, wszak prowadzi pojazd czterokołowy heh.
Dwa kółka to wciąż za mało, cóż,  nic na siłę.
 Ja miałam siódemkę na karku, kiedy odważyłam się łapać równowagę. Nie miałam wyboru, kiedy tata nie nadążył za mną pędzącą z górki;)



Odkąd pożyczylismy wypasioną lustrzankę od szwagra ciągle ją testuję...na sobie
 Można się więc spodziewać od czasu do czasu odręcznych 'sweet foci', chociaż nieprofesjonalnie się do tego zabieram.
A co mi tam.
Tu znowu mi sie odbiło, ale następnym razem pojawię się w plenerze, bo niedziela będzie na chodzie.
Zapowiada się kolejny bardzo długi spacer z kijkami. Tym razem mam nadzieje nie wrócić z obuwiem w stanie agonalnym, jak poprzednio.

ale buro w tym wpisie
a z założenia miało byĆ 'między kolorami'
 więc

jeszcze się zwierzę

NIE CIERPIĘ PIŁKI NOŻNEJ:))




4 komentarze:

  1. Masz rację z tymi blokowiskami. Chociaż wszyscy słyszą wszystko - niekoniecznie co by się chciało np. wodę z kibla czy kłótnie - nie zawsze, a nawet rzadko chcą się poznawać bliżej.
    A na wsi to taka wielka rodzina, obgaduje się, plotkuje się, do kaplicy chodzi razem, wódkę się pije. A przyroda sprawia, że jak się siedzi tydzień samemu, to człowiek nie czuje się samotny.

    Świetna fryzura, mały gdyby miał dłuższą grzywę - istna mama:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ha! fenomen życia w bloku -nie znamy się, a jednak znamy, bo słyszymy przez ściany. Wieś przynajmniej daje możliwość poznania się od frontu, bez kamuflażu.

      powiadasz, że wykapana mama? Lubie cię za to bardziej he he, bo nie wszyscy sa tego zdania, a wręcz mówią że im starszy tym bardziej tatkowaty;)

      Usuń
  2. W bloku chyba żyło mi się lepiej pod względem aktywności i znajomości. Teraz mieszkam w domu, mam z jednej strony sąsiada wariata, który zabrał nam kawałek działki, ciągle twierdzi że to jego i strasznie to przeżywa, że weszliśmy mu domem w ogródek, zaznaczę że to zaledwie parę cm, a dla nas istotnych, bo w przeciwnym razie musielibyśmy zamurować połowę domu. Z drugiej strony mam pod oknami psa, który siedzi całe życie na łańcuchu, do tego jest to suka i na wiosnę wataszka atakuje bezlitośnie...Wszędzie sąsiedzi są tacy sami, tylko w bloku więcej spraw znika za drzwiami, a w domu wychodzą na ogródek.
    ...a i wbrew pozorom z bloku częściej wychodziłam na powietrze, a dom wsysa i pochłania:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. chyba chodzi o ten ogródek i przestrzeń wokół, no bo po co ludzie stawiają sobie domy?

      Usuń