Przywitały mnie cztery mruczki, jeden się nawet łasił.
Dwie bardzo mało upojne noce w Krakowie za mną.
Kraków się rozwinął, rozrósł, spotężniał. Ostatnio bywałam na jego obrzeżach, tym razem musiałam dojechać do samej galerii handlowej. Przeszłam się nią i wynudziłam. Wyprzedażowa rozrywka w tym roku wypadła markotnie, nie miałam siły ani ochoty stukać wieszakami.
A na wsi...
Na wsi posiedziałam z kotami i odpłynęłam na 6 godzin w niebyt, by zregenerować się na kolejną intensywną noc. Praca w korporacji mnie tłamsi, ale cóż....
Pełnogębne życie chyba nie będzie mi dane. Na razie łapię okruchy dni.
dzień słoneczny i owocny...w kwiatki, robaczki, porzeczki
!!!!
Madziu, po raz drugi piszę komentarz, bo widzę, że pierwszy gdzieś wcięło.
OdpowiedzUsuńChciałam napisać, że ja dziecinnieję w towarzystwie psów, zwłaszcza kundli;)
Trochę mi głupio, że tak w swoim poście chlapnęłam o korporacji, widzisz chyba dochodziłam do takiego momentu, że musiałam zwiać, bo inaczej byłabym nieszczęśliwa.
cudo <3
OdpowiedzUsuńW towarzystwie kotów dziecinnieję i ja :)
OdpowiedzUsuńCytat - brak mi słów.
OdpowiedzUsuńA Ty zaglądasz w oczy kwiatom, "chwytasz" naturę kota, wydobywasz smak czarnych porzeczek, podświetlasz słońcem liście - o pełnogębne życie!!!!